Świat jaki nas otacza czasami przeraża i dopiero wiosenny deszczyk a potem słoneczny poranek może nasz nastawienie do życia, ludzi zmienić w coś pozytywnego, dobrego dla nas samych i najbliższego otoczenia, ale czy na pewno.
Kolejny stres, kolejne niepowodzenie zawodowe czy rodzinna kłótnia i wszystko wraca na normalny zajadły tor wyścigu ku lepszemu miejscy na mecie. Już nawet nie wiemy gdzie jest ta meta, albo czy jej nie przebiegliśmy. Niektórzy z tego powodu dorobili się całkiem niezłej kondycji, a inni paru zawałów. Koniec końców, bieg trwa nadal, pomimo zmieniających się pór roku, dni i nieprzespanych nocy.
Kochani odpuśćmy, zluzujmy i rozmarzmy się tak w środku dnia. Pora na rowerek, bieganie czy nawet wędkowanie byle by to było w środku tygodnia, bez wyczekiwania tego wymarzonego weekendu. Bo wypoczywać należy wtedy gdy organizm tego od nas wymaga. To tak jak z jedzeniem, jemy wtedy gdy tego potrzebujemy a nie gdy mamy na to czas. Fakt idealizuje, jak znam życie znajdą się od razu tacy którzy stwierdza że jedzą gdy mają czas, a nie gdy są głodni… albo jedzą ciągle a nie czekają na określaną porę. I z tego powodu występuje bulimia i ogólnonarodowa nadwaga. Podobnie jest z wykonywaniem czynności nazywanych oględnie pracą. Ci co sobie wmawiają że pracują bo lubią, muszą, i szef ich do tego zmusza mają podobne objawy jak ludzie z nadwagą czy nadmiernie wychudzeni. Wiem to z autopsji.
Ktoś kiedyś wymyślił hasło, „praca czyni wolnym” He-he-he, ten to miał poczucie humoru, a wiadomo gdzie to powiesił. Moje brzmi inaczej „praca, może czynić szczęśliwym… może”. Szczęśliwym do momentu gdy to efekty tej pracy przyczyniają się do poczucia że coś powstało co mnie czyni szczęśliwym. I na tym basta! Bo w większości przypadków, zaledwie zmiana pogody może wpłynąć na złe efekty tej pracy, ot pada deszcz to mi bardziej krzywe koła do roweru wychodzą na produkcji. I rzecz w tym że ta osoba nie jest „metopatą” ale praca którą wykonuje nie sprawia jej przyjemności i nie daje szczęścia. Fakt, wiem znów wychodzę na idealistę, bo pracuje się nie dla szczęścia tylko pieniędzy itd. itp… ble, ble, ble!
Anie można by inaczej. Zacząć tak od jutra, ale wszyscy na raz, zaczynamy pracować dla przyjemności, każdy robi to co lubi. No przecież z czasem znajdzie się równa ilość hydraulików jak i dyrektorów. Jak domniemany na dziś dyrektor będzie miał dość i pójdzie ze szczęścia pracować jako stolarz a efekty jego pracy nadadzą sens życiu innej osoby, to czy to nie ma sensu? Tylko że tak się nie da. Za daleko zabiegliśmy, i mamy nawyk do biegania jak ten chomik w karuzeli swojej klatki. Jakby takiego biedaka wypuścić na wolność to się zabiega na śmierć za własnym ogonem J więc domniemam że i nas by coś mogło trafić z nadmiaru szczęścia, co zresztą się potwierdza u wielu emerytów, w dwa lata po zwolnieniu umierają z nadmiaru szczęścia osiągnięcia wieku emerytalnego i braku zajęcia.
No i mamy efekty cywilizacji i uszczęśliwiania ludzi na siłę poprzez pracę.
A może by tak trzeba po prostu dać wolną rękę „niebieskim ptakom” żeby sobie pofruwały jak im się tak podoba. Jak komu się robić nie chce niech nie robi, najwyżej z głodu niewydolni i pójdzie do roboty, ale to już nie będzie tak że musi bo społeczeństwo tak od niego wymaga. To tak jak ze zwierzakami, polują czy budują mrowiska żeby żyć a nie żeby mieć, i wychodzą na swoje.
Tyle że to wszystko co tu i teraz wymyśliłem można wcisnąć pomiędzy bajki, więc niestety jutro do roboty, szczęście że do takiej którą lubię i która daje mi to szczęście o którym tyle się rozwodzę… amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz